Profesor Kleiber i Klub Dobrego Państwa w Tr…ójmieś…cie
Czym jest dla Prof. Kleibera wiara, trudno się domyśleć; może będzie o tym mowa na spotkaniu sobotnim organizowanym przez KIK w Gdańsku.
Tymczasem jednak domyślać się można jedynie wiary w technikę, technologię, modernizację – słowem w inteligencję techniczną, która może służyć zarówno dobrej jak i złej sprawie, dobrej i niedobrej władzy itd.
Istnieje wiele uzasadnień niewiary w rzekomo zbawienną rolę demokracji, przynajmniej demokracji bez ograniczeń. Tu można się z Kleiberem zgodzić, że względnie sensowna jest demokracja uczestnicząca, gdzie ludzie wiedzą o czym mowa i czego mają dotyczyć decyzje, jakie będę tych decyzji konsekwencje.
Jednakże trudno z tego wywieść jakieś przekonywające uzasadnienie (kolejnej odsłony) tzw. Rządów ekspertów. Jest elitaryzm służby, który reprezentował Lech Kaczyński (i jako Prezydent i wcześniej) i jest elitaryzm ambiwalentny etycznie, służący jedynie mocy jako mocy; w tym drugim przypadku – podobnie jak np. PSL zdolny jest on wchodzić w każdy układ władzy, byle zachowywać własne przywileje i wpływ na Moc (z liczeniem na wzajemność, tzn. że władza albo będzie sowicie nagradzać, dawać stanowiska albo grzecznie będzie realizować - nawet „ślepo”, choćby najdziwniejsze - zalecenia, wynikłe z tzw. ekspertyz. Mam poważne wątpliwości, czy Pan Prof. Kleiber dobrze rozumie służebność władzy i etos solidarności, jaki reprezentował Ten, któremu Pan Profesor doradzał. Podczas wykładu w Gdańsku, na zaproszenie NSZZ Solidarność oczekiawałabym jednak tego.
W jednym z punktów prezentowanego na sali „dekalogu” mowa była o przykładach krajów innowacyjnych, wśród których wymieniona była znowu Irlandia… Znowu słyszeliśmy o wizji i „cudach” gospodarczo-technologicznych. Jakbym to już gdzieś słyszała…
Owszem było słyszalne i jakieś blade echo wnikliwych dyskusji, jakie odbyły się w Warszawie (Polska – Wielki Projekt), tyle tylko, że tutaj było to dosyć (tak mi się wydaje) rozwodnione i zabrakło nowoczesnego patriotyzmu gospodarczego, którego – wg mówców z Warszawy – można się uczyć od Niemców czy od Izraela.
Najbardziej zadziwiła mnie sztuczna atmosfera atencji; do głosu dopuszczono wyłącznie rektorów uczelni Trójmiasta i jednego przemysłowca. Gość traktowany był jako wielki naukowiec, człowiek sukcesu, pół-bóg nieomal. Tymczasem diagnoza i projekt Kleibera był jakiś mało oryginalny; więcej kojarzył mi się z technokratyzmem i neoliberalizmem; nie zarejetrowałam żadnych związków z tradycją społeczeństwa obywatelskiego, jakie tworzyła nie tak dawno Solidarność; chyba, że tym elementem łączącym miała być wzmianka o „uczestnictwie obywatelskim”; o to uczestnictwo chciałam właśnie zapytać, ale organizatorzy „głupią masę” trzymali pod kontrolą (mówili tylko Mówcy „z urzędu”, lecz być może Wykładowca z góry wykluczył dyskusję inna niż limitowaną i Organizatorzy musieli to "przełknąć"; nie wiem).
Na wspaniałym wykładzie Prof. Dawida Osta, który (również dzisiaj) odbył się na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego postawiona była diagnoza, że Solidarność i jej dziedzictwo (wspaniała synergia uczonych i robotników, studentów i bohaterów podziemia antykomunistycznego) zostało porzucone przez elity, które wierzą w neoliberalizm, własność prywatną, wolny rynek i za bohaterów mają przemysłowców, obojętnie o jakim rodowodzie. Na Kongersie w Warszawie był występ jednego charyzmatycznego przemysłowca-patrioty i nie wątpię, że można być takim bohaterem w oczach dziedziców JPII oraz Solidarności.
To, co było interesujące w wypowiedzi Pana Prof. Kleibera, blednie w stosunku do tego, co można było usłyszeć przez 4 dni podczas obrad Kongresu Polska - Wielki Projekt. Nie mogę się doczekać, kiedy tam zaprezentowane wypowiedzi znajdą drogę do publikacji, Wtedy może - kto wie ... - Pan Profesor Kleiber i jemu podobni neoliberałowie odpuszczą sobie „doradztwo” Solidarności, KIKowi i ludziom skupionym (a w każdym razie „skrzykniętym”) wokół Pamięci i Zobowiązania.
Dopóki Pan Prof. Kleiber nie wyłoży jasno swojego stosunku do neoliberalizmu, jego ekskluzywizmu, katastrofalnego elitaryzmu, identycznego w warstwie aksjologicznej z pogardzaną przezeń zarozumiałością władz partii politycznych, będę musiała nadal rozpoznawać w Nim „nawiedzonego technokratę”, który mimo wielu pozorów, jest jakby "przybyszem znikąd" (z Baconowskiej Utopii Nauki Eksperymentalnej) i gotowy jest doradzać każdej władzy.
Na koniec podkreślam, że moja krytyczna analiza nie zawiera nic osobistego; być może prywatnie Prof. Kleiber jest czarującym człowiekiem, równie ujmującym jak Francis Bacon lub Rene Descartes.
Ufam, że komputerowcy i inne służby nie będą śledzić i dociekać czy Aldina pracuje na WNS UG. Jeśli kogoś zlekceważyłam, dotknęłam, to przepraszam. Ale com napisała, napisałam.